Ks. Isakowicz-Zaleski: Papież doktryny nie zmieni, ale decentralizacja grozi schizmą
Papież Franciszek ogłosił nazwiska przyszłych kardynałów. Wśród nazwisk nowych purpuratów próżno szukać Polaków. Dlaczego?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Nominacje są kontynuacją polityki Franciszka, który zapowiadał otwarcie się na Kościoły peryferyjne, na kardynałów z innych stron świata niż Europa i Ameryka Północna, którzy do tej pory stanowili większość w kolegium kardynalskim. To po pierwsze. Po drugie – polski Kościół jest traktowany jako dość konserwatywny. Przy czym w tym akurat wypadku konserwatyzm polskich kardynałów i biskupów odbieram jako coś pozytywnego.
Jakie poglądy prezentują nowi kardynałowie?
Nowi kardynałowie – śledząc ich poglądy i życiorysy – reprezentują zdecydowanie Kościół Franciszka. Jest też dodatkowy element. W większości będą elektorami podczas konklawe. Papież zdaje sobie sprawę, że prędzej czy później wybór nowego ojca świętego nastąpi. Chce, aby większość wśród elektorów mieli zwolennicy kontynuacji jego linii.
Niektórzy mówią o rewolucji, kardynałem został między innymi niebędący nawet biskupem jezuita, Michael Czerny?
Faktycznie bardzo rzadko się zdarza, by ktoś nie będący biskupem otrzymał nominację kardynalską. Takie przypadki jednak w historii były. Także za pontyfikatu św. Jana Pawła II. Wtedy kardynałem został ksiądz Stanisław Nagy. I już po decyzji papieża przyjmował święcenia biskupie, potem otrzymał kapelusz kardynalski.
Wróćmy do kwestii „kontynuacji linii Franciszka”. Są dziś dwa poglądy. Jeden, że Franciszek chce zmieniać doktrynę, w stronę liberalną. I drugi, że jedynie zmienia akcenty, by w zlaicyzowanym świecie najpierw przybliżyć ludziom Boga, dopiero potem mówić o obowiązkach wyplywająych z bycia chrześcijaninem?
Doktryny w sensie prawd wiary, przykazań, papież nie może zmienić i nie zmieni – to są mrzonki. Następuje natomiast wyraźna zmiana w działaniach papieskich w porównaniu do poprzedników, czyli Benedykta XVI czy św. Jana Pawła II.
Na czym ta zmiana polega?
Mamy coraz dalej idącą decentralizację Kościoła. Widzimy to na przykładzie komunii dla rozwodników, gdzie Kościół polski ma podejście raczej konserwatywne, Kościół w Niemczech zdecydowanie bardziej liberalne. Ta daleko idąca decentralizacja, w której Kościół w jednym kraju będzie tradycyjny, w innym postępowy rodzi pewne niebezpieczeństwa, może w przyszłości prowadzić do podziałów, nawet schizmy. Zmienia się też rozłożenie akcentów w ważnych sprawach.
Na przykład?
Na przykład za pontyfikatu Franciszka bardzo wiele uwagi poświęca się ekologii. Nawet organizacja synodu w Amazonii jest na to dowodem. Z całym szacunkiem dla tego tematu – nie jest on dziś największym wyzwaniem ewangelizacyjnym na świecie. A Watykan stawia go jako jeden z głównych. Jednak zmiany doktryny jako takiej nie będzie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.